Redakcja: Jak by Pan w kilku słowach scharakteryzował rynek hotelarski Pomorza Zachodniego? Za co Pan lubi/ceni „swój” region, a co Pana w nim drażni?
Tomasz Waściński:Tak, jak wszystko w tych czasach, tak i rynek hotelarski dynamicznie się zmienia i rozwija. To jest chyba największy jego atut - nie ma nudy. Jeszcze nie tak dawno Pomorze Zachodnie hotelarsko żyło trochę na zwolnionych obrotach. Do dużych ośrodków miejskich „wprowadzały” się światowe marki i trendy, a u nas było trochę wolniej (bo dalej od stolicy). Ale jak już zassało... ☺Dzięki dynamicznemu rozwojowi i działaniom Izby, udaje się przy okazji integrować środowisko. Środowisko, które być może nie ma ogromnego korporacyjnego doświadczenia, ale ma duży potencjał współpracy i chętnie dzieli się własnym doświadczeniem.
Red.: Stanisław Wilgocki (dyr. reg. IGHP na Pomorzu) w rozmowie z redakcją Newslettera powiedział, że na Pomorzu nowe hotele rosną jak grzyby po deszczu. Czy w województwie zachodniopomorskim jest podobnie?
TW: Pojawianie się nowych obiektów hotelarskich wydaje się trendem ogólnopolskim, choć faktycznie w niektórych regionach kraju ten trend jest bardziej odczuwalny. Pomoże Zachodnie od kilku lat postrzegane jest jako bardzo dobre miejsce do inwestowania w bazę noclegową. Znaczną liczbę zrealizowanych inwestycji możemy zaobserwować, zwłaszcza w pasie nadmorskim, gdzie nadal bardzo wiele się buduje. Popularność takich miejscowości, jak Kołobrzeg, Świnoujście czy Międzyzdroje (i nie tylko) w dalszym ciągu działa jak magnes dla nowych inwestycji. Skutkiem czego jest chociażby szersze pojawianie się światowych marek, które do tej pory podchodziły do tego regionu z rezerwą, raczej lokując swoje obiekty w większych aglomeracjach miejskich.
Red.: Czy zjawisko krótkoterminowego wynajmu mieszkań jest widoczne w Pana regionie? Jak hotelarze mogą z nim walczyć?
TW: Do odpowiedzi na to pytanie posłużę się przykładem Kołobrzegu, w którym mieszkam i pracuję. Kołobrzeska baza noclegowa na przestrzeni kilku ostatnich lat znacznie się powiększyła. Dotyczy to nie tylko obiektów hotelarskich czy różnego rodzaju ośrodków, pensjonatów itp., ale także mieszkań na wynajem (popularnie zwanych apartamentami).
Zgodnie z danymi GUS, w roku 2010 udzielono w samym Kołobrzegu ponad dwa miliony czterysta tysięcy noclegów. W ciągu sześciu lat wartość ta rosła, by w roku 2016 osiągnąć prawie trzy miliony czterysta tysięcy (przyrost o 38%). Dzięki takim przyrostom powiat kołobrzeski od kilku lat zajmuje trzecie miejsce w Polsce (po Krakowie i Warszawie).
Przywołane liczby nie uwzględniają jednak sporego kawałka tortu, jakim jest wynajem prywatnych apartamentów. Lokalna branża hotelarska, dzięki stałym wzrostom obłożenia, oraz faktowi, że po części sama promuje takie rozwiązania biznesowe, jeszcze nie do końca uświadamia sobie zagrożenia płynące z wynajmu mieszkań. Choć kiepskie pogodowo tegoroczne lato zaczyna dawać do myślenia.
W nowej „apartamentowej” rzeczywistości zaczyna natomiast sobie coraz lepiej radzić lokalny urząd miasta, któremu przez wynajem prywatnych mieszkań uciekają pieniądze z opłaty uzdrowiskowej, podatku od nieruchomości (dziesięciokrotnie wyższego w przypadku takiego wynajmu), opłat za wywóz odpadów itd. Urzędnicy (z dobrym skutkiem) docierają do właścicieli takich mieszkań, obciążając ich w trybie postępowania administracyjnego, stosownymi opłatami i odsetkami (cofając się do pięciu lat). Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa nieuregulowanego bezpieczeństwa pożarowego czy sanitarnego. Które nas hotelarzy sporo kosztuje.
Może czas zastanowić się nad rozwiązaniami hiszpańskimi i w ramach lokalnego prawa (Majorka, Ibiza itd.) wprowadzić konieczność posiadania odpowiedniej licencji na prowadzenie tego typu działalności.
Red. Czy pszczelarstwo to dobry sposób na odreagowanie stresu po pracy?
Idealne. Po pierwsze, obcowanie z naturą i to (w mojej ocenie) naturą na najwyższym poziomie. Po drugie, pszczoły zmuszają do całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Zdejmujemy daszek ula i w pełni wchodzimy w ich świat, a chwilowe oderwanie od nich myśli może skończyć się bolesnym przypomnieniem. Zwłaszcza, że najlepiej pracuje się bez rękawic.
Dużo frajdy sprawia także zdejmowanie rojów (które uciekają z mniej zadbanych pasiek) na prośbę i przy asyście straży pożarnej w różnych częściach miasta. Wyobraźcie sobie gościa w garniturze, który przyjeżdża zdjąć rój.Wystarczy raz poczuć zapach otwartego ula, by pokochać pszczoły. Polecam.
Między innymi o zmianach na rynku hotelarskim Pomorza Zachodniego i problemie krótkoterminowego wynajmu mieszkań na przykładzie Kołobrzegu z gościem w garniturze, który kocha pszczoły, czyli Tomaszem Waścińskim, dyrektorem regionalnym IGHP rozmawia redakcja Newslettera Izby.
Redakcja: Jak by Pan w kilku słowach scharakteryzował rynek hotelarski Pomorza Zachodniego? Za co Pan lubi/ceni „swój” region, a co Pana w nim drażni?
Tomasz Waściński:Tak, jak wszystko w tych czasach, tak i rynek hotelarski dynamicznie się zmienia i rozwija. To jest chyba największy jego atut - nie ma nudy. Jeszcze nie tak dawno Pomorze Zachodnie hotelarsko żyło trochę na zwolnionych obrotach. Do dużych ośrodków miejskich „wprowadzały” się światowe marki i trendy, a u nas było trochę wolniej (bo dalej od stolicy). Ale jak już zassało... ☺Dzięki dynamicznemu rozwojowi i działaniom Izby, udaje się przy okazji integrować środowisko. Środowisko, które być może nie ma ogromnego korporacyjnego doświadczenia, ale ma duży potencjał współpracy i chętnie dzieli się własnym doświadczeniem.
Red.: Stanisław Wilgocki (dyr. reg. IGHP na Pomorzu) w rozmowie z redakcją Newslettera powiedział, że na Pomorzu nowe hotele rosną jak grzyby po deszczu. Czy w województwie zachodniopomorskim jest podobnie?
TW: Pojawianie się nowych obiektów hotelarskich wydaje się trendem ogólnopolskim, choć faktycznie w niektórych regionach kraju ten trend jest bardziej odczuwalny. Pomoże Zachodnie od kilku lat postrzegane jest jako bardzo dobre miejsce do inwestowania w bazę noclegową. Znaczną liczbę zrealizowanych inwestycji możemy zaobserwować, zwłaszcza w pasie nadmorskim, gdzie nadal bardzo wiele się buduje. Popularność takich miejscowości, jak Kołobrzeg, Świnoujście czy Międzyzdroje (i nie tylko) w dalszym ciągu działa jak magnes dla nowych inwestycji. Skutkiem czego jest chociażby szersze pojawianie się światowych marek, które do tej pory podchodziły do tego regionu z rezerwą, raczej lokując swoje obiekty w większych aglomeracjach miejskich.
Red.: Czy zjawisko krótkoterminowego wynajmu mieszkań jest widoczne w Pana regionie? Jak hotelarze mogą z nim walczyć?
TW: Do odpowiedzi na to pytanie posłużę się przykładem Kołobrzegu, w którym mieszkam i pracuję. Kołobrzeska baza noclegowa na przestrzeni kilku ostatnich lat znacznie się powiększyła. Dotyczy to nie tylko obiektów hotelarskich czy różnego rodzaju ośrodków, pensjonatów itp., ale także mieszkań na wynajem (popularnie zwanych apartamentami).
Zgodnie z danymi GUS, w roku 2010 udzielono w samym Kołobrzegu ponad dwa miliony czterysta tysięcy noclegów. W ciągu sześciu lat wartość ta rosła, by w roku 2016 osiągnąć prawie trzy miliony czterysta tysięcy (przyrost o 38%). Dzięki takim przyrostom powiat kołobrzeski od kilku lat zajmuje trzecie miejsce w Polsce (po Krakowie i Warszawie).
Przywołane liczby nie uwzględniają jednak sporego kawałka tortu, jakim jest wynajem prywatnych apartamentów. Lokalna branża hotelarska, dzięki stałym wzrostom obłożenia, oraz faktowi, że po części sama promuje takie rozwiązania biznesowe, jeszcze nie do końca uświadamia sobie zagrożenia płynące z wynajmu mieszkań. Choć kiepskie pogodowo tegoroczne lato zaczyna dawać do myślenia.
W nowej „apartamentowej” rzeczywistości zaczyna natomiast sobie coraz lepiej radzić lokalny urząd miasta, któremu przez wynajem prywatnych mieszkań uciekają pieniądze z opłaty uzdrowiskowej, podatku od nieruchomości (dziesięciokrotnie wyższego w przypadku takiego wynajmu), opłat za wywóz odpadów itd. Urzędnicy (z dobrym skutkiem) docierają do właścicieli takich mieszkań, obciążając ich w trybie postępowania administracyjnego, stosownymi opłatami i odsetkami (cofając się do pięciu lat). Oczywiście pozostaje jeszcze sprawa nieuregulowanego bezpieczeństwa pożarowego czy sanitarnego. Które nas hotelarzy sporo kosztuje.
Może czas zastanowić się nad rozwiązaniami hiszpańskimi i w ramach lokalnego prawa (Majorka, Ibiza itd.) wprowadzić konieczność posiadania odpowiedniej licencji na prowadzenie tego typu działalności.
Red. Czy pszczelarstwo to dobry sposób na odreagowanie stresu po pracy?
Idealne. Po pierwsze, obcowanie z naturą i to (w mojej ocenie) naturą na najwyższym poziomie. Po drugie, pszczoły zmuszają do całkowitego oderwania się od rzeczywistości. Zdejmujemy daszek ula i w pełni wchodzimy w ich świat, a chwilowe oderwanie od nich myśli może skończyć się bolesnym przypomnieniem. Zwłaszcza, że najlepiej pracuje się bez rękawic.
Dużo frajdy sprawia także zdejmowanie rojów (które uciekają z mniej zadbanych pasiek) na prośbę i przy asyście straży pożarnej w różnych częściach miasta. Wyobraźcie sobie gościa w garniturze, który przyjeżdża zdjąć rój.Wystarczy raz poczuć zapach otwartego ula, by pokochać pszczoły. Polecam.