Mechanizm działania spamu jest prosty. Do hotelu przychodzi e-mail z zapytaniem o zarezerwowanie miejsc, najczęściej z półrocznym wyprzedzeniem. Jeśli hotel poda autorowi korespondencji wolne terminy, następny e-mail zawiera już potwierdzenie rezerwacji i... informację o przesłaniu, najczęściej czekiem, pieniędzy. Problem jednak w tym, że na miesiąc przed terminem rezerwacji hotel dostaje e-mail powiadamiający o chęci anulowania transakcji. Jeśli następuje to wcześniej niż 30 dni przed terminem pobytu, hotel musi zwrócić całość wpłaconej kwoty.
Są hotele, które się na to nabierają, ale większość zdążyła już nabrać podejrzeń co do tego typu korespondencji. Spam jednak utrudnia pracę recepcjonistkom. - Autorzy takich e-maili najczęściej podają się za przedstawicieli jakiś dziwnych stowarzyszeń czy organizacji, które niby mają zlot lub konferencję w Krakowie - mówi Alicja Małysiak z hotelu Olimpia. - Nie możemy automatycznie odrzucać takich e-maili. Sprawdzamy je dokładnie, aby nie skrzywdzić osób, które rzeczywiście chcą u nas gościć.
Takie e-maile to często szablony, o których ostrzeżenia znajdują się już w internecie. Recepcjonistki wklepują w sieci treść otrzymanego listu i szukają, czy identyczny nie „podróżuje" już po internecie. E-maile najczęściej przychodzą z USA i Wielkiej Brytanii. Fałszywe rezerwacje opiewają na wysokie kwoty, nawet do 10 tys. zł. Rezerwuje się w nich miejsca w ok. 10 pokojach i na długi okres.
Takich e-maili przychodzi nawet kilkanaście tygodniowo. Hotelarze sugerują, że to sposób na pranie brudnych pieniędzy. Kwoty puszczane są w obieg, a później i tak wracają do właściciela. Najgorzej, gdy hotel użyje otrzymanych pieniędzy. Wtedy musi zwracać je z własnej kasy. Policja nie zajmuje się takimi sprawami. - To tylko dokonanie rezerwacji i jej anulowanie - mówi Michał Kondzior z komendy wojewódzkiej policji. - Co więcej, proceder zaczyna się najczęściej za granicą - dodaje.
Źródło: Polska Gazeta Krakowska